Idea
Krzyk — wtajemniczenie ciszy
Jak przyjemnie pomilczeć siedząc samotnie tyłem do drzwi, których nikt nie otwiera, przez które nikt nie wciska się do środka. Cisza, w której odnaleźć można liczne odpowiedzi. Chwilowe schronienie, kryjówka, urocza osada wyczarowana z nieznanych fotografii. A jednak jest to jedynie malowniczo zaprojektowana wyspa, ułuda rozpadająca się błyskawicznie w pył. Wszakże tuż za drzwiami dopada nas dudniący krzyk świata. Krzyk ulicy, jej tumult i chaos. Im dalej w las, im głębiej w świat, tym więcej pojawia się widmowych drzwi, po otwarciu których zderzamy się ze ścianą krzyku, bełkotu lub jazgotu.
Przestrzeń społeczna, polityczna i medialna zawłaszczone zostały przez regułę dominującego głosu, który skutecznym staje się wówczas, gdy zagłusza głosy pozostałe, przebijając się pełną parą na pozycję lidera w tej kawalkadzie dźwięków. Oto rzeczywistość, na którą jesteśmy skazani, od której uciec nie sposób. Ale kto krzyczy? I po co? Jaką posiada twarz? W czyją stronę kieruje swój krzyk? Być może nie jest to już krzyk ludzki, lecz krzyk świata, którego reguły domagają się ciągłego, narastającego wrzasku.
A jednak krzyk, który dobiega do nas z dzieł artystów, z ekspansji buntu, z wokalnej ekspresji czy też z siły obrazów, budzi nadzieję. Jest koniecznym aktem ekspresji, pozwala przeżyć tym, którzy mówią własnym głosem. Ofiarowuje przestrzeń, w której nie wszystko jest na sprzedaż, nie wszystko dzieje się po to, aby stanąć w wystawowym oknie.
Tworząc program ⅩⅩⅧ edycji Festiwalu Ars Cameralis, budowany wokół motywu krzyku, pragnęliśmy uciec od łatwych i oczywistych diagnoz. Pominęliśmy, krzyk rozedrganej i pędzącej rzeczywistości. Wzięliśmy pod szkło powiększające krzyk traktowany jako narzędzie, którym posłużyć się może pojedynczy człowiek. Narzędzie, które wykorzystywać można na tysiące sposobów nadając mu — w zależności od kontekstów i licznych uwarunkowań — mnóstwo istotnych znaczeń.
Wobec krzyku wszyscy są równi. Niezależnie czy sięga po niego artysta, czy też zwykły, zagubiony człowiek szukający ratunku. Dlatego przywołujemy w festiwalowym repertuarze różne rodzaje krzyku — krzyk rozpaczy, krzyk gniewu, krzyk radości i ekstazy, krzyk bezgłośny, krzyk pożegnania, niemy krzyk, krzyk bezbronnych i sytych oraz krzyk historii, krzyk pamięci i zamazanych wspomnień, które trwają w nas tak długo, jak długo krzyczą swą własną zagubioną opowieść.
Pragnęliśmy zrehabilitować krzyk. Wskazać na jego estetyczne i artystyczne funkcje, na jego emfatyczną rolę, która dokonuje się na wielu poziomach ekspresji, ale także zawieszenia głosu. Bo krzyk związany jest z ciszą bardzo mocnym węzłem. Są niczym bracia syjamscy, awers i rewers, wdech i wydech. Ich wzajemne więzy sprowadzają się do kluczowego pytania: co przemilczeć, aby wzmocnić to, co się uprzednio wykrzyczało?
W tym roku mija 75. rocznica śmierci Edvarda Muncha, autora kanonicznego obrazu Krzyk. Spoglądamy na tę dziwną postać znajdującą się w centralnym punkcie obrazu. Czy to jeszcze twarz czy już maska? A może naga pozbawiona włosów czaszka? Gdy wpatrujemy się w tę przerażającą postać, czujemy mimowolne wypełniające nas przerażenie. Wygięte ciało, które rozmywa się we wszechświecie, wychudzone, wymięte. Krzyczące lub broniące się przed krzykiem, który narasta z dna nieznanego morza. Wiele lat po stworzeniu Krzyku Munch opowiadał o jego genezie: „Szedłem drogą w towarzystwie dwóch przyjaciół — zachodziło słońce — poczułem nagły przypływ melancholii — niebo stało się nagle krwistoczerwone. Zatrzymałem się, oparłem o balustradę śmiertelnie znużony — nad miastem i ciemnobłękitnym fiordem rozpościerały się rozlewiska krwi i języki ognia — przyjaciele szli dalej, a ja drżałem z trwogi i wtedy posłyszałem przeciągły krzyk przeszywający powietrze”.
Metafizyczny lęk, który przemknął przez serce i umysł Muncha w skandynawskim, surowym pejzażu, staje się dla nas pretekstem, aby dostrzec w sobie tę krzyczącą postać, odczuć ją i połączyć się z jej krzykiem. Nie po to, by ją zrozumieć, uleczyć i zabliźnić, lecz aby przekonać się o jej sile, o możliwościach jakie daje krzyk niebędący już zgiełkiem, ale wyrazistą wypowiedzią, która zmienia świat.
Można wykrzyczeć swój bunt, ale można też użyć krzyk jako narzędzie w taki sposób, aby dzięki niemu wstrząsnąć, wyrazić niewyrażalne, a w konsekwencji spróbować posklejać nasz skomplikowany świat. Festiwal Ars Cameralis wyrusza w jedną ze swych najpiękniejszych podróży. Nadchodzi krzyk pustych miejsc i krzyk licznych pożegnań. Bo tyle się udźwignie, ile się wykrzyczy. A reszta jest milczeniem.
/ Bartłomiej Majzel